Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Autentyki CCCLXXVI - Cmentarny SMS

74 137  
311   5  
Kliknij i zobacz więcej!Dziś, co zrozumiałe, masa autentyków związanych z wypadami na cmentarze i powrotami z nich. Ale także prośba o kawę, o przystanku z Poznania i samochodzie z Sandomierza.

PROŚBA KOLEGI


Spotkałam się z moim dawno niewidzianym znajomym. Po tradycyjnych uściskach i innych takich poszliśmy coś zjeść. Padło na chińczyka w jakimś centrum handlowym bo było najbliżej. Najpierw kawa. Pani szykuje filiżanki. Ja mówię do pani:
- Ja bardzo panią przepraszam - weźmie pani ten papierowy kubek od pepsi, i poproszę do niego dwie kawy.
Pani patrzy na mnie jak na kosmitę, ale mój kolega jakby z westchnieniem ulgi mówi:
- Noo... ja chcę tak samo.
Pani podała, idziemy do stolika, ja mówię:
- Wybacz mi, proszę, bardzo się starałam, ale chyba nigdy damą nie zostanę... o żesz fak!!! - wtrąciłam, bo się potknęłam i lekko kawą oblałam. Na co mój kolega popatrzył z politowaniem i mówi:
- Edi, ja ciebie tyle razy prosiłem, ty nie używaj słów, których znaczenia nie rozumiesz...

by atitta

* * * * *

W NIEMCZECH

Koleżanka dzisiaj opowiadała, jak ze znajomymi wybrali się w podróż po Europie. Akurat byli w Niemczech, zatrzymali się na nocleg gdzieś w przydrożnym hoteliku. Rano wstają, śniadanie, mycie, pakowanie, wychodzą na parking, a tam - płaska opona. Używając języka anglogermańskiego udało im się dowiedzieć, że najbliższy wulkanizator znajduje się w mieście 50 km dalej, ewentualnie mogą skorzystać z kompresora na stacji benzynowej, która jest bliżej... Raptem jakieś 15 km od hotelu.
Super.
Szczęściem na parking zajechał właśnie TIR. Kolega ucieszył się wielce na ten widok, bo kierowcy takich wielkogabarytowych zwykle ponoć mają na wyposażeniu kompresory, wysłał więc swoją dziewczynę po rzeczony sprzęt. Koleżanka niewiele myśląc poleciała w kierunku TIR-a. Kiedy podeszła bliżej okazało się, że TIR ma węgierskie numery. Stanęła w miejscu i kombinuje - jak jest po angielsku "kompresor"? Stoi... myśli... pustka w głowie... Rozmyślania przerwało jej pojawienie się na parkingu Transita na polskich numerach. Koleżanka aż podskoczyła z radości, pędzi do nich z rozwianym włosem. W tym momencie szyba w Transicie zjechała w dół, oczom koleżanki ukazały się dwie słowiańskie mordy i do jej uszu doleciał taki strzępek:
- Ty... Ale jak my się z nią, k*rwa, dogadamy?

by Kichawa

* * * * *

PRZYSTANEK AUTOBUSOWY

Dawniej, kiedy jeszcze mieszkaliśmy z narzeczoną w Poznaniu, jeździliśmy czasami do moich rodziców, mieszkających w innej dzielnicy. Trasa naszej podróży biegła przez dość sporą ulicą o nazwie Niestachowska. Kto mieszka w Poznaniu, ten zna. Otóż nad tą ulicą znajduję się dość spora kładka dla pieszych, a pod kładką przystanek autobusowy, oznaczony w rozkładzie jako: Witosa kładka. To tytułem wstępu, a teraz akcja właściwa:
Autobus z nami na pokładzie zatrzymuje się na rzeczonym przystanku i rozlega się głos mówiący nazwę przystanku:
- Witosa kładka!
Na co moja narzeczona po cichu do mnie:
- Dzióbek, a kto to był ten Witos Kładek?
Nie muszę chyba dodawać, że zostałem rozłożony tym pytaniem na łopatki.

by Pokus

* * * * *

NA MIĘDZYNARODOWEJ IMPREZIE

Działo się to dość dawno, w zeszłym tysiącleciu. Byłem młodym pomocnikiem w organizacji sporej międzynarodowej imprezy w dość małej mieścinie. Generalnie autochtoni zdawali sobie sprawę, że jak spotkają na mieście kogoś dziwnego z plakietką, to niekoniecznie sobie pogadają po naszemu. Ja też taką plakietkę posiadałem.

A więc idę sobie pomiędzy budynkami imprezy przez plac trawiasty publiczny. Stoi tam kilku młodych autochtonów. Nawijają między sobą:
(A1) - Kurde, miałem na obiad iść. Która to już jest?
(A2) - Nie wiem, nie mam zegarka, zapytaj może tamtego - ruchem gałki ocznej wskazuje na mnie, dziwnego ludzika z plakietką i stosem papierów.
(A1) - Hmm, no spróbuję. - przyskakuje do mnie - Eksjuzmi!...
Przystanąłem. Zaciął się nieco i rzucił pospiesznie do kolegów:
- Jak jest po angielsku "która godzina"?
Po chwili sam wymyślił:
- Eksjuzmi, mej aj si jor łocz? (May I see your watch - czy mogę zobaczyć twój zegarek) - i palcem pokazuje swój nadgarstek. Ja w milczeniu wyciągnąłem pod jego nos rękę z zegarkiem. Spojrzał, rzekł grzecznie "tenkju" i coś tam nawijał do kolegów, że musi lecieć, ale wieczorem znów się pojawi itp. Ja w tym czasie zrobiłem kilka kroków, po czym odwróciłem się i z kamienną twarzą, płynną, poprawną polszczyzną, rzekłem:
- Ale mogłeś zapytać po ludzku.
Po czym odszedłem niespiesznie, zostawiając osłupiałego autochtona oraz jego tarzających się po trawie kolegów.


A jak na takiej imprezie wygenerować rekordową kolejkę do obiadowej stołówki? Jak zachęcić do posmakowania mielonego, ziemniaków i gotowanej marchewki? Wystarczy zatrudnić do tłumaczenia menu na angielski jakiegoś nierozgarniętego tłumacza.
Zamiast "chopped carrot" (siekana marchewka) napisał, że dziś będzie "chopped parrot". Wszyscy chcieli sprawdzić jak smakuje siekana papuga.

Kucharze lokalnej stołówki szkolnej też nie mieli łatwo, ale jakoś próbowali się dogadać.
Zagranicznik, pokazując na swój talerz: - Why there is no potatoes in this soup? (Czemu w tej zupie nie ma ziemniaków?)
Kucharz-nalewacz: - Co? Buraków? Tu nie ma buraków, bo to grochowa jest!

by lacki2000

* * * * *

DOCIEKLIWY KUMPEL

Wczoraj wieczorem siedzieliśmy ze znajomymi przy piwku. My z kumplem gadaliśmy o swoich sprawach, dziewczyny natomiast plotkowały sobie i oglądały zdjęcia znajomych na fejsbuku. Przeglądając galerię koleżanki znalazły fotkę z jej nowym chłopakiem, który pochodzi ze Słowacji. Ów Słowak ma dość duży tatuaż na przedramieniu. Ma tam napisane Bratysława. Dziewczyny zaczęły komentować ten tatuaż, że trochę wiocha mieć taki tatuaż, że jak on sobie mógł wytatuować tę Bratysławę na ręce, ogólnie krytyka i obrzydzenie. Kumpel to usłyszał i postanowił o tym tatuażu dowiedzieć się ciut więcej, więc zadał jedno pytanie, które zwaliło wszystkich z krzeseł:
- A ta Bratysława to jakaś jego była dziewczyna?

by Pokus

* * * * *

ANIOŁKI

Jakiś czas temu znajoma poszła na imieniny do swojego szwagra.
Mają tam czteroletniego szkodnika, który koniecznie chciał zaprowadzić gości do piwnicy. Znajoma pyta młodego:
- Piotrusiu, a co tam jest w tej piwnicy?
- Aniołki.
- Aniołki? A co robią aniołki w piwnicy?
- Bimber.

by ktiwmr

* * * * *

A teraz chwila przerwy na stare dobre czasy, czyli wspominki sprzed 300 odcinków.

CO TO JEST - ZIELONE Z DUŻYMI OCZAMI?


Przy mnie koleś siadł na stole przed Wysoką Komisją, odgarnął z czoła niesforny kosmyk i do najbliższego pułkownika powiedział słodko, rozciągając głoski:
- Cześć, panie leśniczy...

by lansky

* * * * *

MAŁY, A WIE JAK Z KOBIETĄ ROZMAWIAĆ

Jako że moja dziewoja jest przedszkolanką, to mi czasem opowiada różne "kwiatki" swoich podopiecznych, a oto jeden z nich:
Któregoś razu podchodzi do niej takowy smarkacz podczas zabaw (czy jak się to inaczej w przedszkolu nazywa), bodajże 4-letni, z wózkiem i oberwanym kółkiem od tegoż pojazdu w ręce i mówi:
- Eeee, pse pani, ći może mi pani zrobić dopsie?
Eh, no cóż mogła moja pani zrobić ?? Powstrzymując się od ROTFL-a naprawiła wózek.

by grzegorzz

* * * * *

JAK W DOWCIPIE O MISIU I ZAJĄCZKU

Miejsce akcji: sala w lokalu w centrum miasta, którą właśnie szykowaliśmy z kumplami do imprezy (dekoracje, zaopatrzenie itd). W pewnym momencie do sali wpada nieznajomy typ, koło 50., nieogolony, w "skórze", a do tego kawał chłopa, prawdziwy wielkolud i od drzwi wrzuca:
- Czyje jest to BMW przed wejściem?
Na sali nastała krępująca cisza, w końcu po chwili cieniutkim głosem odzywa się właściciel:
- Moje...
- To zgaś se światła, bo ci zaraz akumulator padnie...

I wyszedł...

by markuswie

I powracamy do autentyków teraźniejszych.

* * * * *

DOBRE PYTANIE

Od pewnego czasu przyszło mi pracować wspólnie z kolegą, nazwijmy go umownie Bartkiem (lub B.). Stanowimy dość ciekawy tandem, bowiem mamy średnio tyle lat, że mężczyźni w tym wieku mają pokaźny brzuszek, jedną trzecią włosów i ślinią się do koleżanek swoich córek. Ale kolega współpracownik dojrzewa bardzo szlachetnie, szczupły, energiczny, zażywny, dowcipny... Cóż, dobre geny.

Geny nie na wiele się zdają, gdy przychodzi Wszystkich Świętych i trzeba podreptać na nekropolię. Tam, jak wiadomo, jak by nie było pięknie i słonecznie, mamy odwieczny mróz i piździawę. Zawsze. Wyprawa skończyła się dla kolegi Bartka tym, że najogólniej rzecz biorąc niewyraźnie wygląda.

Szczęście w nieszczęściu, że po długim weekendzie praca wygląda jak wygląda. Zwłaszcza jeśli na tysiąc albo i więcej zatrudnionych osób, jakieś 98% to mężczyźni. W miarę przyzwoicie pracowali tylko ci, których wczoraj wylosowano na kierowców, aczkolwiek gdyby Wellmann i Prokop nad nami dziś przelatywali, to by się zdziwili. Ale na pół gwizdka to też jakaś ulga dla Bartkowych cierpień.

Chcąc nie chcąc coś tam się działo, więc dla przyzwoitości trzeba było wyjść trochę poinżynierować. Na ten sam pomysł wpadł inny kolega, nazwijmy go Artur (bądź A.), napotkał nas i zagaja:

[A] - Bartku, a co z tobą?
[B] - A wiesz, jesień, chłód, wiatr, wiesz, rozumiesz...
[A] - Od dawna to tak?
[B] - Nie, przyszedłem wczoraj z cmentarza, zaczęło mnie łamać, siąpić z nosa, kaszel, katar, głowa, gorączka, gnaty, no wszystko.
[A] - Hmmm, to opłacało się stamtąd wracać?

by dr_destructo

* * * * *

SPRZEDAŻ SAMOCHODU


Rozmawiam z kumplem w miłej i przyjaznej atmosferze. Zeszło na sprzedawanie i kupowanie używanych samochodów. Jak to trudno sprzedać, trudniej kupić i takie tam.
I kumpel mówi: Krzysiek swojego sprzedawał, i takiego marudnego klienta trafił, pół dnia marudził, oglądał auto i nie mógł się zdecydować.
[Ja]: Ty, ale on jest z Sandomierza, to auto po powodzi?
[K]: Nieee. On mieszka po drugiej stronie Wisły. Tam był grad...

by pies_kaflowy

* * * * *

TEŚĆ - MISTRZ KOMENTARZA

Odwiedzamy groby na Wszystkich Świętych z moim Dziubkiem i jej rodzicami. Przeciskamy się między gęsto ustawionymi pomnikami, gdy drogę zatarasowała nam pani wykładająca na grobowiec całe cmentarne wyposażenie tzn. chryzantemy, znicze itp.
W tym momencie teść pokierował nas tymi słowami:
- Chodźcie tam, bo tu się pani rozkłada.

by mrk83

* * * * *

MATURA Z WOS-u

Sytuacja zasłyszana na dzisiejszej lekcji WOS-u. Rozmawialiśmy na różne tematy i przeszliśmy wreszcie do Sejmu. To tak tytułem wstępu. W tym momencie nauczyciel postanowił nam przedstawić pewną anegdotę z czasów, kiedy licea były jeszcze 4-letnie, a technika 5-letnie. Otóż jedna z uczennic liceum na maturze z WOS-u miała temat o władzy wykonawczej. W komisji trzech nauczycieli, w tym dyrektor, który jej przewodniczył. Dziewczyna od pięciu minut nie potrafiła wyrzucić z siebie nawet słowa. Wreszcie dyrektor, chcąc jej pomóc, podaje pytania pomocnicze i wreszcie dochodzi do "Co sądzi pani o aktualnym rządzie?"
Odp. zdającej - To jest, ku*wa, dramat...

by mariusz854

* * * * *

ŚWIĘTO I PO ŚWIĘCIE

(K)umpel chciał się przebrać na Halloween za 100% geja, poszedł do (F)ryzjera (ewidentnego geja):
K: Proszę mnie ściąć tak, żebym wyglądał jak totalny pedał.
F: Czyli mam zostawić tak jak jest?

Rozmowa 2 listopada:
- Do pracy nie przyszło dzisiaj 12 osób - nie wiem co jest grane.
- Święto zmarłych było, pewnie zaliczyli zgona.

by mordacz

* * * * *

CMENTARNY SMS

Matka i syn ok 12. lat. Wychodzą z cmentarza głośno rozmawiając.

- Mamo, babcia się na mnie obraziła.
- Mówiłam ci, żeby jej wysłać SMS-a, że już wszystko posprzątane i przygotowane, przecież wiesz, jak ona się przejmuje, że w tym roku jej nie będzie.
- No mamo, ale wysłałem.
- Co napisałeś?
- "Grób czeka gotowy, szkoda, że nie mogłaś przyjechać."

by ApoTer

Chcesz poczytać więcej autentyków, wejdź na nasze forum "Kawałki mięsne". Jeżeli chciałbyś opowiedzieć jakąś zabawną historię ze swojego życia, możesz zrobić to na forum (koniecznie zaznaczając przy wątku taki znaczek: ), lub wysłać ją TYM TAJNYM KANAŁEM W tytule maila wpisz Autentyk.


Oglądany: 74137x | Komentarzy: 5 | Okejek: 311 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

27.04

26.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało