Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Bardzo intrygujące, ale pozbawione większego znaczenia historycznego, fakty z okresu II wojny światowej

58 234  
287   30  
II wojna światowa pełna jest przedziwnych wydarzeń, które niekiedy brzmią jak fragment scenariusza napisanego przez kogoś o naprawdę bujnej wyobraźni. Przed wami parę faktów, które nie mają absolutnie żadnego większego znaczenia, ale sprawią, że podniósłszy brew, mrukniecie: „Doprawdy?.

1. Najmłodszy żołnierz w amerykańskiej armii

W sierpniu 1942 roku pochodzący z Teksasu Calvin Graham zaciągnął się do wojska. Po trwającym sześć tygodni przeszkoleniu chłopak trafił na pokład pancernika USS South Dakota. Można powiedzieć, że Calvin dość szybko przeszedł bojowy chrzest, bo już w listopadzie jego jednostka wzięła udział w II bitwie pod Guadalcanalem, gdzie okręt został solidnie podziurawiony przez trzy japońskie jednostki. Życie straciło wówczas 32 żołnierzy amerykańskich, a ponad 60 zostało rannych. Jednym z tych ostatnich był właśnie Graham, który solidnie oberwawszy ostrym odłamkiem, nadal kontynuował akcję pomocy bardziej poszkodowanym towarzyszom . Za swoje poświęcenie młodzieniec dostał dwa medale.


Pancernik USS South Dakota był w takim stanie, że wymagał napraw, które ciągnęły się aż do lutego 1943 roku. W tym czasie Calvin, nie pytając o pozwolenie przełożonych, wróciwszy do USA, opuścił jednostkę i udał się na pogrzeb swojej babci, za co trafił do wojskowego aresztu na trzy miesiące. Wówczas to z pomocą chłopakowi przyszła jego matka, która zagroziła nagłośnieniem sprawy. A było co nagłośnić, bo okazało się, że Calvin miał… 12 lat! Z czasem chłopiec usiłował wrócić na pokład naprawionego okrętu. Bezskutecznie – Graham został wydalony z armii, a jego odznaczenia i medale skonfiskowano.


2. Niemiecka nazwa hamburgera nie podobała się Amerykanom

Według jednej z wersji historii ulubionego posiłku gości restauracji fastfoodowych, jego nazwa odnosi się do popularnego w XIX wieku kotleta, a właściwie steku serwowanego w Hamburgu. Ów kawał wypieczonego mięsiwa przełożonego dwoma pajdami chleba podawano pasażerom na pokładzie niemieckiego transatlantyku Hamburg America Line , który to od 1847 roku kursował między europejskimi a amerykańskimi portami.


Podczas II wojny światowej wielu Amerykanów ostentacyjnie zaprotestowało przeciw opresyjnej polityce Niemiec i przestało jeść hamburgery i zadało dotkliwy cios nazistowskim agresorom, bezczelnie zmieniając nazwę hamburgera na „stek wolności”. Podobny zresztą los czekał kapustę kiszoną, która w USA znana była, z niemieckiego, jako „sauerkraut”. Mieszkańcy kraju Wujka Sama przechrzcili tę potrawę na (tu nie będzie zaskoczenia…) „kapustę wolności”.
Po zakończeniu wojny moda na wynajdowanie nowych nazw dla „nazistowskich” potraw minęła i Amerykanie znów mogli raczyć się „hamburgerami”.


3. Hitler służył w amerykańskiej armii!

Alois Hitler, ojciec Adolfa, miał łącznie ośmioro dzieci, z czego dwójkę ze swoją drugą żoną – Franziską Matzelsberger. Pierwszym dzieckiem starego Hitlera był Alois Hitler Jr. – formalnie przyrodni Adolfa (Führer kolei był efektem związku jego ojca z trzecią małżonką, Klarą Pölzl). W 1911 roku Aloisowi urodził się syn – William Hitler. Kiedy jego wuj doszedł do władzy, młodzieniec umiał wykorzystać swoje rodzinne więzy. Adolf załatwił mu robotę w berlińskim banku Reichskreditban, a później w salonie Opla.


Niezadowolony z zarobków mężczyzna pisał do swego wuja listy, w których otwarcie groził mu wyjawieniem krępujących rodzinnych sekretów, jeśli ten nie znalazłby mu lepszej posady. Jako że William urodził się w Liverpoolu, Adolf zażądał od niego zrzeczenia się angielskiego obywatelstwa, zaznaczając, że tylko wówczas mógłby liczyć na jego pomoc. Czując podstęp, bratanek Fuhrera dał dyla do Londynu, skąd wysyłał wujowi kolejne listy z pogróżkami. Tym razem asem w rękawie Williama miały być plotki o rzekomym żydowskim pochodzeniu dziadka Adolfa ze strony jego ojca. Jako że kanclerz Niemiec nie kwapił się do spełnienia próśb roszczeniowego bratanka, ten opublikował w brytyjskim magazynie Look artykuł pt. „Dlaczego nienawidzę mojego wujka?”. Przyznacie, że to bardzo dojrzałe zachowanie...


W 1939 roku wraz z matką wyprowadzili się do USA. Wówczas to wybuchła II wojna światowa, a William dostał osobiste zezwolenie od prezydenta Franklina D. Roosevelta do zasilenia szeregów amerykańskiej armii. Podczas rekrutacji jeden z oficerów zapytał go o nazwisko. Poborowy, zgodnie z prawdą, orzekł: „Hitler!”. Wówczas to jego przełożony, najwyraźniej osoba niepozbawiona poczucia humoru, myśląc, że chłopak kłamie, odparł: „Cieszę się, że cię widzę, Hitlerze! Nazywam się Hess!”.
W trakcie swojej służby Hitler został ranny. Podobnie jak inni poszkodowani żołnierze, William otrzymał wówczas medal Purpurowego Serca.

4. Najwyższy niemiecki żołnierz został wzięty do niewoli przez wyjątkowo niskiego alianta

Mierzący sobie 221 centymetrów wzrostu Jakob Nacken był oficjalnie najwyższym człowiekiem służącym w niemieckiej armii. Zanim jednak wepchnięto go w specjalnie uszyty mundur i buty o niespotykanym rozmiarze, Jakob pracował w cyrku, gdzie znany był pod pseudonimem „Uranus”. Gdy tylko wybuchła wojna, Nacken trafił do armii. Mężczyzna razem ze swoim oddziałem w 1944 roku stacjonował do Calais. I to tam skończyła się jego kariera wojskowa, kiedy to został otoczony przez grupę aliantów i wzięty do niewoli. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że dowódcą wrogiej jednostki był Kanadyjczyk Eldon „Bob” Roberts, który wzrostem dorównywał siedzącemu dogowi – mierzył sobie marne 160 cm!


„W tamtym momencie nie zwracałem na niego większej uwagi. Po prostu wzywałem więźniów jednego po drugim, aby ich przeszukać. (…) Dopiero, gdy ten wielki gość podszedł do mnie, zdałem sobie sprawę, ze zarówno moi towarzysze, jak i Niemcy pokładają się ze śmiechu” – wspominał potem Roberts.

To wydarzenie oraz dziesiątki zdjęć, które Nackenowi wykonano, zagwarantowało mu potem wielką karierę. W 1949 roku wyprowadził się on do USA, gdzie szybko zyskał status celebryty.


5. Pewne niemieckie miasto uniknęło bombardowania dzięki sprytnemu blefowi

Niemieckie miasto Konstancja słynie z dwóch rzeczy – to miejsce narodzin Ferdinanda von Zeppelina, konstruktora słynnych sterowców, oraz z tego, że zachowały się tam wspaniałe, liczące sobie setki lat, zabudowania (w tym np. katedra, której to wznoszenie rozpoczęło się już w VII wieku). Przetrwały one głównie dlatego, że żadna aliancka bomba nie spadła na to miasto. A było co bombardować – w Konstancji znajdowała się m.in. fabryka produkująca rakiety, a także radary dla niemieckich u-botów. Cóż więc zaważyło o tym, że odbywające się od 1942 roku naloty oszczędziły akurat to miejsce?


Konstancja znajduje się przy samej granicy ze Szwajcarią, która zachowała swoją neutralność podczas II wojny światowej. Władze miasta uznały więc, że należało przekonać załogi bombowców, że aglomeracja ta nie leży na terytorium Niemiec. Jak tego dokonać? Ano nie wyłączając prądu na noc! Miasto było doskonale oświetlone i widoczne z góry, więc alianccy żołnierze byli przekonani, że znajduje się ono już po szwajcarskiej stronie.
5

Oglądany: 58234x | Komentarzy: 30 | Okejek: 287 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

27.04

26.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało