Czy aktorzy w życiu prywatnym też grają czy tylko się zgrywają? Poczytaj kolejną porcję anegdot z ich życia...
Przed I wojną światową aktor Franciszek Stróżowski, oryginał i tremiarz, kiedy grał w komedii, powtarzał przed wejściem na scenę:
- Franiu, tylko spokojnie, prasa cię lubi, publiczność cię lubi, koledzy cię lubią… - i tak w kółko.
Kiedy zaś grał w dramacie, jego zaklęcia były nieco inne:
- Franiu, spokojnie, dom się spalił, żona cię zdradza, publiczność cię nie lubi – powtarzał tak, aż do momentu, kiedy inspicjent dal mu znak wejścia na scenę.
***
W Teatrze Olsztyńskim w roku 1960, rolę służącego, który anonsuje wejście magnata powierzono maszyniście, wieloletniemu pracownikowi tej sceny. Miły starszy człowiek ogromnie przejęty rolą na próbach przed wejściem na scenę powtarzał sobie tekst, który brzmiał mniej więcej tak:
- Pan hrabia Bibrzycki raczył przybyć.
Na premierze kostium, w który go ubrano, zaabsorbował biedaka do tego stopnia, że o powtórzeniu roli nie było mowy. Kiedy wszedł na scenę, trema zamurowała go zupełnie. Aktor grający pana domu próbuje ratować sytuację:
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą