W dzisiejszym odcinku przyjrzymy się ostatniej aferze z Cyberpunkiem, EA pokaże nam, jak wykonać marketingowy strzał w stopę, a Valve zmieni Steam Deck... na gorsze.
This War of Mine zgodnie z obietnicami trafiło na listę uzupełniającą
lektur szkolnych dla szkół średnich. Jednak to nie wszystko, bo w związku z
powyższym Ministerstwo Edukacji udostępniło grę do
pobrania całkowicie
za darmo.
Nic podobnego nigdy nie miało miejsca w całej historii polskiej
edukacji. Na stronie znalazły się również wskazówki, w jaki sposób wykorzystać
zawartość gry i niesiony przez nią przekaz w programie nauczania. Pytanie
tylko, czy którykolwiek z nauczycieli zdecyduje się z tego skorzystać.
Mam szczerą nadzieję, że tak bo This War of Mine to tytuł
pełen moralnych dylematów. Jest to gra strategiczna opowiadająca o współczesnej
wojnie, w trakcie której zwykli ludzie muszą sobie jakoś radzić. Nasze zadanie
polega na pokierowaniu działaniami grupy mieszkańców tak, aby dotrwali oni do zakończenia
konfliktu.
W ostatnim czasie dość głośno było o grze Fallout 76 i
przyczynach jej porażki. Tytuł okazał się tak wielką klapą, ponieważ popełniono
wiele błędów w kwestii zarządzania zespołem deweloperów. Dodatkowo pracownicy
Bethesdy zmuszani byli do nadgodzin, co zostało oczywiście skrytykowane.
Cała sprawa została
przedyskutowana
w siedzibie Microsoftu. Głos w niej zabrała sam Matt Booty – szef Xbox Game
Studios:
Problem z takimi artykułami jest taki, że przyglądają się
przeszłym wydarzeniom, które czasami miały miejsce dawno temu.
Nie mówię tego, jako usprawiedliwienie, a dlatego, że była
to [crunch] część kultury tej branży. Na początku kariery dosłownie spałem pod
biurkiem. Wszyscy traktowaliśmy to jako powód do dumy.
Zresztą nie ma czym się przejmować i robić z igły widły, bo
tego typu problemy już nie istnieją w Bethesdzie, odkąd przeszła ona do Microsoftu.
Wszyscy pracownicy na pewno odetchnęli z ulgą.
Steam Deck to temat dość kontrowersyjny. Ci którzy otrzymali
swoje egzemplarze, w wielu kwestiach są zachwyceni, jednak musieli się sporo nagimnastykować
(i wykosztować), aby dostać w swoje ręce jedno z urządzeni od Valve w pierwszej
turze.
Tutaj jednak kontrowersje wokół Steam Decku się nie kończą,
bowiem w ostatnim czasie wyszło na jaw, że Valve po cichu, bez niepotrzebnego
rozgłosu dokonał downgrade’u swojej konsoli. Konkretnie chodzi o dyski SSD.
W wersjach urządzenia z pamięcią wewnętrzną 256 oraz 512 GB
dyski miały korzystać z interfejsów
PCle 3.0 x4. Teraz jednak w wersji anglojęzycznej strony sprzedawcy, znajdziemy
informacje, iż wspomniane wyżej dyski korzystają z interfejsów PCle 3.0 x2.
Najciekawsze jest jednak to, że w polskiej wersji
strony
sprzedawcy, wciąż widnieje stara specyfikacja. Czyli co w końcu zamawiamy, jeśli
teraz „kupimy” Steam Deck? Tego zapewne nie wie sam Gabe Newell.
Valve nie chciał, aby o całej sprawie zrobiło się głośno.
Skoro jednak już mleko się wylało, to firma pospieszyła z wyjaśnieniem, że w
sumie to żadna różnica dla użytkownika, więc o co w ogóle całe zamieszanie?
Podobno zmianę tę można byłoby odczuć jedynie w bardzo rzadkich przypadkach.
W ostatnim czasie w mediach społecznościowych dość popularny
jest trend, gdzie piszemy o kimś, że jest niemal doskonały (10/10), po czym
dodajemy „ale” i wymieniamy jego wady. Trend szczególnie przyjął się na TikToku,
jednak niektóre firmy również próbują coś marketingowo na nim ugrać. Jedną z
takich firm jest EA, która ostatnim tweetem po prostu strzeliła sobie w stopę.
Treść ich wpisu brzmi następująco:
They’re a 10 but they only like playing single-player games (ang.
Są 10 na 10, ale lubią tylko grać w produkcje single-player).
Chodzi oczywiście o naśmiewanie się z osób preferujących
tryb dla pojedynczego gracza. Nie trzeba było długo czekać, aby internauci
wyrazili swoje niezadowolenie, a czasem nawet i wściekłość. Głos w sprawie
zabrali nawet inni pracownicy branży gier wideo. Wielu z nich nie ukrywało
swojego zażenowania.
Po fali krytyki i całym wiadrze hejtu, jakie wylało się na
głowę Electronic Arts, firma zreflektowała się i udostępniła wiadomość o
następującej treści:
Roast well deserved. We’ll take this L cause playing single
player games actually makes them an 11. (ang. Zasłużyliśmy. Przyznajemy się do
pomyłki, bo osoby grające w tytuły single-player są 11 na 10).
Jeśli choć odrobinę śledzicie newsy ze świata gier
komputerowych, to na pewno natknęliście się w ubiegłym tygodniu na pewną aferę,
jaką zapoczątkowało to wideo:
https://youtu.be/FEarLGfqhvo
Możemy z niego dowiedzieć się, że pracownicy Upper Echelon
dotarli do obszernego raportu, z którego można wywnioskować, że firma Quantic
Lab, zajmująca się testowaniem Cyberpunka, oszukała pracowników CDPR.
Tak w dużym skrócie Quantic Lab się przeliczyło i musiało
łatać braki w personelu mniej doświadczonymi pracownikami, podczas gdy
zapewniano, iż grę testują fachowcy. Dodatkowo szefostwo ustanowiło ponoć „dzienny
limit błędów”, jaki trzeba zgłosić, przez co CDPR zostało dosłownie zalane bezsensownymi
raportami i błędami wyszukanymi na siłę. No i szambo wybuchło.
To podobno właśnie przez to Cyberpunk miał być pełen błędów
i niedoróbek. Że niby CDPR o niczym nie wiedziało i w ogóle to znaleźliśmy
winnego. Czas na lincz!
Zapały zostały jednak szybko ostudzone, ponieważ sami testerzy
zdementowali wszelkie plotki, jakoby CDPR nie było świadome błędów. Dodatkowo
pewien anonimowy internauta rozesłał
zapytanie w tej sprawie do różnych
pracowników CD Projektu i wszyscy powiedzieli niemal jednym głosem, że firma
doskonale wiedziała o błędach.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą