Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Kilka słów o Titanicu - Pamiętna Noc część II

37 225  
263   30  
Tytułem wstępu: Wpadłem na pomysł, aby dla odpowiedniego nastroju umieścić również muzykę, którą grała orkiestra, gdy statek tonął. Ramy czasowe: od godziny 00:30 do 1:15. Dodatkowo na końcu zacząłem omawiać szczegółowo źródła.


Trzydzieści minut po północy

Kolejne komplikacje – łodzie są gotowe do opuszczenia, ale nikt nie chce wsiadać! Statek wydawał się absolutnie niezagrożony, nikt nie przeczuwał nawet, że pod pokładem trwa walka z żywiołem. Ci co wyszli na pokład szybko zrejterowali wobec lodowatego powietrza i hałasu spuszczanej pary. Kto by chciał wsiadać do tych łupin i dać się opuścić wprost do mrocznego jak stado norweskich muzyków oceanu? Z pomocą przybył prezes Ismay – był on w tej chwili jedynym ''zwykłym'' pasażerem, który pojmował powagę sytuacji. Zaczął on uprzejmie nakłaniać pasażerów, aby posłuchali poleceń oficerów. Ci co wyszli na pokład w zdziwieniu oglądali bryłki lodu rozsypane na pokładach. Pasażerowie trzeciej klasy grali nimi w piłkę na pokładzie studniowym, ktoś nawet wręczył jedną oficerowi Boxhallowi. A więc plotki o górze lodowej były prawdziwe!

Nie wszyscy jednak mieli tak radosne nastawienie. Major Arthur Peuchen (o którym będzie jeszcze mowa) razem z Charlesem Hayesem obserwowali grę w piłkę z górnego pokładu. Major zorientował się, że coś jest nie tak:

- Czemu się przechyla? Nie powinien tego robić! Woda jest perfekcyjnie spokojna, a statek stoi!
- Och, nie wiem! Przecież ten statek jest niezatapialny!

Tymczasem na Californianie widocznym na horyzoncie wachtę początkowo pełnił trzeci oficer Charles Groves, który obserwował Titanica już od godziny 11, o czym informował kapitana Lorda, który kazał połączyć się z liniowcem (jak to się skończyło, pisałem w odcinku Podróż przez Atlantyk). Groves chociaż nie wiedział jaki statek obserwuje, to wiedział, że jest to duży transatlantyk (co zdradziła duża liczba jasno oświetlonych pokładów). Oficer próbował skontaktować się z liniowcem za pomocą lampy sygnałowej, lecz z tej odległości okazało się to niemożliwe. Krótko po 11:40 wydawało się, że część pokładów została zgaszona. W rzeczywistości kiedy Titanic zrobił duży łuk po kolizji, ustawił się dziobem w kierunku Californiana, co faktycznie z tej odległości mogło wyglądać jakby część świateł została wygaszona na noc. W tym momencie pojawił się kapitan Lord, któremu wcześniej radiooperator zdradził tożsamość jednostki: ''Jedynym dużym parowcem pasażerskim w pobliżu jest Titanic''. Lord spojrzał jeszcze raz na statek na horyzoncie ''Ale ten nie wygląda na parowiec pasażerski'' - powiedział zdziwiony. ''Przed chwilą wygasili światła'' - odpowiedział oficer. O północy Grovesa zastąpił drugi oficer Herbert Stone. Razem z oficerem-praktykantem Jamesem Gibsonem obserwowali światła na horyzoncie...


Humoreska nr 7 - Antonin Dvořák

Wracamy na ''Niezatapialnego''

Jedną z pierwszych łodzi gotowych do opuszczenia była łódź o numerze 4, która była umieszczona na dziobie, na lewej burcie. Kapitan zasugerował, aby część łodzi została opuszczona pokład niżej i była ładowana z pokładu spacerowego. Chodziło głównie o to, aby nie robić tłumu i zamieszania na jednym pokładzie. I faktycznie tak zrobiono, byłaby to prawdopodobnie pierwsza spuszczona łódź, lecz wyniknął ''drobny'' problem. Ta część pokładu spacerowego, na której znajdowała się łódź, była osłonięta, co było znaczącą zmianą w porównaniu do Olympica. Ta przysłonięta cześć miała okna, które były zamykane na kluczyk. I tak jak w przypadku wcześniej zamkniętych lornetek, tak też tu zaczęto najpopularniejszą zabawę na statku o nazwie ''GDZIE SĄ DO K*** NĘDZY KLUCZYKI??''.

Tym razem mieli szczęście – kluczyki dość szybko znaleziono i można było przenosić pasażerów. Zrobiono schody z krzeseł pod oknami. Wśród pasażerów na łodzi znalazła się Madleine Astor, żona najbogatszego pasażera J.J. Astora, a także rodzina Carterów, znanych baronów branży kopalnianej. Sam J.J. Astor początkowo wsiadł do łodzi, aby pomóc swojej ciężarnej żonie przejść przez okno na pokładzie spacerowym, następnie zwrócił się do Lightollera o to, czy może z nią zostać, jednak drugi oficer nie udzielił zgody. Madleine dał tylko skórzane rękawiczki i powiedział ''Nie przejmuj się, morze jest spokojne. Spotkamy się rano''.

Łódź została częściowo zapełniona i była gotowa do opuszczenia. Zjeżdżamy! Halo...? Houston, chyba mamy problem...? Okazało się, że Lightoller w tym czasie poszedł nadzorować prace przy następnej łodzi. Bez oficera prowadzącego marynarze nie byli w stanie na ślepo spuszczać łodzi (bo oficer musiał korygować tempo pracy żurawików), więc wygląda na to, że oni też poszli do następnej łodzi. Co ma wisieć, nie... utonie?
Na pokładzie łodziowym zaczęło robić się dość tłoczno, coraz więcej osób było zainteresowanych zmaganiami załogi z łodziami. Z kolei w recepcji I klasy (przy wielkich schodach na pokładzie C) trwało gorączkowe opróżnianie sejfów i wydawanie pasażerom ich kosztowności. W tym zamieszaniu na górze pułkownik Archibald Gracie przypadkiem spotkał Freda Wrighta, który na statku był instruktorem squasha. Panowie byli umówieni na 7:30 na trening.

- Mniemam, iż lepiej będzie odwołać nasze spotkanie?
- Myślę, że nie będzie z tym problemu.

Zmieszany rozmową Wright wiedział już w tym momencie, że boisko do squasha jest wypełnione po sufit wodą. W tym czasie nikt nie próżnował – nawet szef piekarzy Charles Joughin z własnej inicjatywy zebrał 13 ludzi, którzy pomagali mu ładować pieczywo do szalup.

Po stronie Murdocha trwały prace przy sąsiadujących ze sobą łodziach 5 i 7. Pierwszą, którą opuszczono (i pierwszą w ogóle opuszczoną) była 7 umieszczona na dziobie, zaraz obok siłowni. Przy ładowności 65 osób znalazło się w niej zaledwie 28. Ładowaniem i opuszczaniem zajmował się oficer Murdoch i niedawno obudzony Lowe. W końcu 40 minut po północy i równo godzinę po kolizji pierwszy dał rozkaz do opuszczenia. Nie było to łatwe – żurawiki były zbyt nowe, aby komfortowo z nich korzystać – liny kleiły się do świeżej farby i szalupę trzeba było powoli opuszczać ''małymi skokami''. Kiedy siódemka została opuszczona na wodę okazało się, że zapomniano o drobnym szczególe: drużyna zapomniała o artefakcie ''Magiczny korek denny +15 do obrony przed wodą'' (normalnie łodzie podróżowały z otwartym otworem dennym, aby woda nie gromadziła się w czasie niepogody). Otwór zatkano za pomocą ubrań.


Walc Ślubny - Paul Lincke

Teraz piątka. Oficer Pitman ze zdziwieniem obserwował, jak pewien dziwaczny pasażer, który wyszedł na taki ziąb w samym szlafroku i kapciach, umieszcza kobiety i dzieci w łodzi, co chwila krzycząc do oficera, że nie ma czasu do stracenia i trzeba opuszczać łodzie! Tym dziwakiem był prezes Ismay, który powoli odchodził od zmysłów (trzeci oficer nie miał pojęcia ani o tożsamości pasażera, jak i o tym, że statek tonie!). To go w końcu zirytowało i odpowiedział, że czeka na rozkazy kapitana. Pierwotnie to trzeci oficer Pitman miał kierować opuszczaniem, ale tak się nie stało.
Kiedy w końcu po opuszczeniu siódemki dołączył do niego Lowe, Murdoch powiedział, że potrzebuje oficera na łodzi, który będzie organizował szalupy na wodzie, aby nie pogubiły się w ciemności i zorganizuje zabieranie pasażerów z burtowych drzwi. Murdoch uścisnął mu dłoń mówiąc ''Żegnaj. Powodzenia!''. Dziwne pożegnanie, przecież rano będą chyba kontynuować rejs? (a przynajmniej wtedy tak się wydawało Pitmanowi). Wygląda na to, że pierwszy oficer przytłoczony niesłusznym poczuciem winy za katastrofę już sam zdecydował, że nie przeżyje tej nocy. Następnie zwrócił się do Lowe'a:

- Wygląda na to, że na razie wystarczy przed opuszczeniem, resztę podejmiemy z wody.
- CZY SĄ TU JESZCZE JAKIEŚ KOBIETY? - Krzyczał Ismay w tłumie obserwujących pasażerów.
- Tylko ja, ale jestem tylko stewardessą.
- Ale nadal kobietą. Do łodzi!

Pitmian zajął miejcie w łodzi, a Lowe zaczął ją opuszczać. Znowu bardzo wolno, ze względu na farbę na żurawikach. Prezes Ismay tracił nerwy i zaczął sam krzyczeć ''Opuszczać, opuszczać!''. To był błąd, bowiem Lowe - tak jak wcześniej pisałem - miał wybuchowy temperament. Podszedł do prezesa i zaczął drzeć się na niego:

- Może gdybyś poszedł w cholerę, TO MÓGŁBYM COŚ ZROBIĆ!
- Czy pan wie, kim ja jestem?
- JEST PAN PASAŻEREM, A JA JESTEM PIEPRZONYM OFICEREM! ODSUŃ SIĘ PAN!

Ismay przeprosił i zniknął w tłumie. Wiedział, że oficer ma rację, a cała ta sytuacja jest także jego winą. Gdyby tylko kilka lat wcześniej posłuchał rad Carlislego odnośnie do ilości szalup...
W tym momencie jak na zawołanie jeden z żurawików się zablokował i łódź zawisła z mniej więcej 30-stopniowym przechyłem, szczęśliwie udało się wyrównać i poprawnie zwodować. Ostatecznie łódź Pitmana oddaliła się od liniowca na kilkaset metrów, a następnie oficer odwrócił się i zamarł z przerażenia. W tym momencie pojął dziwne pożegnanie Murdocha: pierwsze dwa rzędy bulajów na dziobie były już pod wodą.

Co robi w tym czasie Lightoller? Murdoch po swojej stronie zwodował już dwie łodzie, a na lewej burcie póki co wisi jedna. Drugi oficer szykuje się do spuszczenia łodzi numer 3.



Jeden z oryginalnych pasów ratunkowych z Titanica. Pływalność zawdzięczał temu, że był wypełniony drzewem korkowym. Niestety nie chronił przed lodowatą wodą.

00:50

Do pierwszej w nocy pozostało około 10 minut i mniej więcej wtedy skończono spuszczać parę z kotłów. Orkiestra wyszła na pokład łodziowy i dalej grała. Rozmowy zostały przerwane przez świst i snop iskier lecący od okolic mostka. Wszyscy w milczeniu i przy dźwiękach orkiestry obserwowali, jak pierwsza rakieta sygnałowa wybucha w powietrzu. Lightoller spuszcza łódź numer 3. O dziwo – poprawnie, bez dziwnych akcji. W zasadzie odnotowania warte jest chyba to, że znalazło się na niej 37 osób i pies. Pekińczyk Sun Yat Sen.



W tym samym czasie konsternację na mostku wywołał... telefon! Odebrał Boxhall. Okazało się, że dzwoni kwatermistrz Rowe z rufowego mostka, o którym wszyscy kompletnie zapomnieli! Zaraportował, że widział górę lodową, a obecnie widzi łódź odbijającą od statku i czy ktokolwiek wie coś na ten temat.

- Toniemy. Przynieś race sygnałowe na mostek.

Teraz wszystko zależało od statku znajdującego się na horyzoncie przed dziobem Titanica. To jest jedyna szansa na ocalenie, bowiem parę minut wcześniej dotarła tragiczna depesza, która spowodowała całkowite załamanie psychiczne kapitana Smitha: Carpathia płynie... lecz dotrze za najwcześniej 4 godziny.

Na Californianie dostrzeżono flary. Łącznie naliczono ich 8, aczkolwiek najprawdopodobniej wystrzelono ich co najmniej 12 (Boxhall w czasie śledztwa nie pamiętał, ile dokładnie wystrzelił; strzelano w kilkuminutowych interwałach. Na statku było niemal 50 rac i raczej wątpliwe jest to, żeby w tej sytuacji próbowano je oszczędzać. Herbert Stone dziwnie tłumaczył się przed komisją brytyjską, że flary owszem, widział, ale uznał, że statek albo oświetla sobie drogę płynąc przez lód, albo komunikuje się z innym niewidocznym dla Californiana statkiem, albo nawet że to atrakcja dla pasażerów. Mimo to poinformował kapitana, a ten kazał skontaktować się przy użyciu lampy sygnałowej. Odległość była nadal zbyt duża, aby się porozumieć, a nikt nie wpadł na pomysł, żeby użyć telegrafu. Światła zaczęły powoli zanikać na horyzoncie i oficer uznał, że statek oddala się w kierunku południowo-zachodnim, chowając się za horyzontem. W rzeczywistości światła zanikały z nieco innego powodu...


Przez wiele lat sądzono, że Boxhall strzelał jedynie białymi flarami. W 2012 znaleziono pudło z racami, dzięki temu wiadomo, że były one wielokolorowe.

Przy telegrafie Philips i Bride cały czas wysyłają kolejne wiadomości. Kilka minut wcześniej do pokoju Marconiego zawitał oficer Boxhall, który przekazał nową, skorygowaną pozycję statku (chociaż nadal błędną). Na wezwanie odpowiedziały Carpathia, Frankfurt, Mount Temple, Ypiranga, Caronia, Baltic, Celtic i Birma. Tak blisko, a tak daleko. Dodatkowo nowofundlandzka baza Cape Race, chociaż sama oczywiście nie mogła przybyć, zaczęła przekazywać wiadomości na cały Atlantyk i nie tylko – dotarły one również do Nowego Jorku, w pewnym sensie katastrofa Titanica była pierwszą relacjonowaną na żywo katastrofą w historii. Wtedy też Bride półżartem wypowiedział do Phillipsa zdanie, które przeszło do historii:
- Wyślij ten nowy sygnał S.O.S., to może być twoja ostatnia szansa!

Okazja była dobra, zwłaszcza że w tym momencie w zasięgu znalazła się kolejna jednostka, jedyna taka, która majestatowi dorównywała umierającemu liniowcowi. Olympic.

Rodzi się pytanie: czemu mimo powagi sytuacji tak długo zajmowało opuszczanie łodzi? Czemu nie opuszczano symultanicznie wielu łodzi?

Do opuszczenia i kierowania szalupami potrzebni byli wyszkoleni marynarze. Otóż załoga Titanica liczyła niecałe 900 osób, ale z tej liczby jedynie 60 osób było marynarzami. Resztę stanowił czarny gang (obsługa kotłowni), mechanicy, elektrycy, oficerowie, dwaj telegrafiści, stewardzi, kucharze, kelnerzy, a nawet dyplomowani chirurdzy i wielu innych. Było po prostu za mało ludzi do tego zadania.

A co się dzieje na dole w 3 klasie?

Skomplikowana sytuacja – kajuty 3 klasy były rozdzielone. Cześć znajdowała się na dziobie, cześć na rufie. Łączyła je szkocka droga – szeroki korytarz na pokładzie E. Mniej więcej w połowie drogi znajdowały się schody do jadalni 3 klasy na pokładzie F. Nie dość, że budowa dość złożona, to jeszcze 3 klasa ma najliczniejszą po załodze reprezentację – 706 osób, więcej niż pasażerów 1 i 2 klasy liczonych razem. No i trzeci problem – niemal każdy mówi w innym języku! Pr****ne bardziej niż w ruskim czołgu!

Najwięcej wrażeń mieli pasażerowie na dziobie, obudzeni w momencie kolizji z górą lodową. Bardzo fajny opis pierwszych minut dał pasażer z Irlandii Daniel Buckley. Jego sen przerwał zgrzyt góry lodowej ocierającej się o kadłub, lecz nie przejął się tym za bardzo i próbował dalej spać. Po paru minutach usłyszał stłumione głosy i rumor na korytarzu. Wstał więc z łóżka, aby zobaczyć się się dzieje i w tym momencie uświadomił sobie, że chyba faktycznie sytuacja jest poważna. Ciężko stwierdzić, co go do tego przekonało – hałas kolizji, głosy na korytarzu czy fakt, że stoi w lodowatej wodzie.

Stewardzi nie próżnowali – po tym, jak urządzono gwałtowną pobudkę, trzeba było zorganizować pasażerów i upewnić się, że wszyscy przejdą na rufę, a tam na górny pokład. Ucieczka z dziobu była chaotyczna. Część pasażerów została zamknięta na pokładzie E, na szczęście Norris Williams, znany zawodowy tenisista (m.in. mistrz Wimbledonu 1920) użył najlepszego środka do rozwiązywania wszelakich problemów (czyt. brutalnej siły i nieuzasadnionej przemocy) i wyłamał drzwi. Przyłapał go na tym pewien nieświadomy sytuacji steward i zaczął ich opyerdalać za zniszczenie własności linii White Star.

Kiedy stewardzi upewnili się, że nikt nie został na dole, zamknęli ręcznie pokrywy włazów oddzielające pokład F od wyższych pokładów, tak aby utworzyć bąbel powietrza, który mógłby trochę poprawić sytuację, a następnie pokierowali pasażerów szkocką drogą na rufę, gdzie znajdował się główny punkt zbiórki. To był koszmar; znaczna cześć pasażerów zamiast na rufę poszła... do jadalni i zaczęła się modlić o cudowne ocalenie. Pasażer August Wennerstrom tak to opisał:

Setki zgromadziły się w kręgu z duchownym w środku płacząc i modląc się, prosząc Boga i Marię o zlitowanie. (…) Stracili wszelką wolę i oczekiwali, że Bóg zrobi wszystko za nich.


Jadalnia III klasy. Rekonstrukcja z gry Titanic Honor & Glory.

Na rufie był punkt zbiórki. Tutaj przechodzimy do tej kwestii – czy pasażerowie 3 klasy byli uwięzieni pod pokładem celowo czy przypadkowo?
Z pomieszczeń 3 klasy na pokład łodziowy droga była długa i skomplikowana. Na rufie trzecia klasa miała swoją klatkę schodową, ale ona prowadziła na rufowy pokład studniowy. Zupełnie źle, podobnie jak większość innych dróg. Żeby dostać się na pokład łodziowy, trzeba było wejść tą klatką na pokład D, następnie iść na dziób, aby dostać się do pomieszczeń 2 klasy, przejść przez jadalnię, znaleźć klatkę schodową między jadalnią i szpitalem i nią wejść aż na samą górę.

Było jasne, że jeśli stewardzi puszczą wolno pasażerów, większość zginie w niekończących się korytarzach. Zamknięto więc kraty, aby złapać pasażerów w jednym miejscu, następnie wypuszczać po kilkudziesięciu wraz ze stewardem prowadzącym. Absolutnie nikt nie zamierzał celowo zamykać kogokolwiek pod pokładem, niestety ta czarna legenda zaczęła żyć własnym życiem.

Schodzimy jeszcze niżej...

W maszynowni elektrycy kombinują, w jaki sposób uzyskać dodatkowy prąd. Wyłączono niemal 50 wentylatorów – cześć rozległego bloku chłodniczego (wygląda na to, że trzeba będzie mięso wystawić za okno, żeby się nie zepsuło). Uruchomiono też awaryjne prądnice na wyższym pokładzie. Od godziny trwa walka o utrzymanie kotłowni numer 5. Gródź doskonale wytrzymuje napór wody mimo wcześniejszego pożaru, jednak woda nieustannie dostaje się do pomieszczenia przez nieszczelne wrota bunkra węglowego. Te wrota były dość solidne, miały bowiem utrzymać wewnątrz tony węgla, ale nie były projektowane z myślą o zatrzymywaniu wody. Utrzymuje się niepewny stan równowagi – pomieszczenie jest zalewane, ale woda jest cały czas usuwana. Rośnie ciśnienie wewnątrz bunkra i systematycznie coraz więcej wody dostaje się do kotłowni. Mimo to panuje optymizm – bowiem wysiłek mechaników i palaczy w układaniu dodatkowych węży i pomp sprawił, że większość wody jest już usunięta – a przecież nikt na dole nie wiedział, że statek i tak jest zgubiony.

Palaczowi Barettowi i mechanikowi Shepherdowi towarzyszył kolejny mechanik, Herbert Harvey. Kotłownia jest niebezpieczna – do środka puka Neptun, jest niemal całkiem ciemno i jest ona częściowo zalana lodowatą wodą. Jakby tego było mało, brodząc w wodzie Shepherd wpadł do otwartego włazu w podłodze, łamiąc nogę.

Przez ponad godzinę woda wypełniała bunkier węglowy.
5 metrów wody...
7...
ciśnienie rośnie...
9...

Dość.

Mniej więcej 45 minut po północy i 65 minut po kolizji skończyła się walka o utrzymanie kotłowni numer pięć. Drzwi bunkra węglowego zostały rozsadzone przez ciśnienie – i pomieszczenie zostało zatopione w przeciągu kilkunastu sekund. Shepherd, Harvey i większość ludzi zginęła, będąc prawdopodobnie pierwszymi ofiarami tej nocy. Barett wraz z nielicznymi zdołali uciec.

Pozostaje pytanie – czy pożar w bunkrze węglowym mógł przyczynić się do rozsadzenia grodzi i czy gdyby pożaru nie było, to zmieniłoby się coś tamtej nocy? Co do drugiego pytania można stanowczo powiedzieć, że nie – statek był zgubiony już od momentu kolizji, bowiem zbyt wiele przedziałów było uszkodzonych.

Co do pierwszego pytania – gródź dzieląca kotłownie nr 5 i 6 raczej nie została rozsadzona – bunkier węglowy również był uszkodzony i wypełniał się stopniowo wodą, a zatem ciśnienie mniej więcej równoważyło się po obu stronach grodzi.


Trzy marsze - Marsz Grenadierów, Rządź Brytanio i Hand in Hand

1 w nocy, 15 kwietnia.
Jest źle. Jest bardzo źle.

Przegłębienie statku na dziób wynosi powyżej 5 stopni. Niby niedużo, lecz patrząc z pewnej odległości od statku woda sięga do bulajów na pokładzie D. Tego nie da się już dłużej ukrywać.

Tuż przed opuszczeniem łodzi numer 8 po stronie Lightollera doszło do jednego z bardziej znanych wydarzeń tej nocy. Ida Strauss, kiedy dowiedziała się, że jej maż nie może zostać zabrany razem z nią, oddała miejsce swojej pokojówce przy protestach męża. Odpowiedziała ''Przeżyliśmy razem tyle lat; gdzie ty pójdziesz, tam i ja pójdę''. Isidor wiedział, że nic nie zdziała. Ida była jedną z 4 kobiet podróżujących I klasą, które straciły życie tamtej nocy.


Isidor i Ida Straus

A co się dzieje na Carpathii? Kapitan Rostron zarzynał silniki swojego statku. Zwykła prędkość użytkowa Carpathii wynosiła 14 węzłów (ok. 26 km/h), maksymalna użytkowa 15,5 (niecałe 29 km/h). Statek tej nocy osiągnął 18 węzłów (niecałe 31,5 km/h); nigdy wcześniej ani nigdy później to się nie udało. Kapitan kazał przygotować koce i ambulatorium, gorące napoje i jedzenie, przygotować sypialnie w pomieszczeniach publicznych na statku. Wystawił też mnóstwo osób do obserwacji morza (nawet palaczy z dziennej zmiany), aby statek nie poszedł w ślady Titanica. Mądra decyzja – około 2 w nocy Carpathia wpłynęła w obszar pola lodowego, przez które płynął Titanic i co chwila trzeba było unikać growlerów. Kapitan nie ograniczył się do wydawania rozkazów; chodził po pokładach, aby sprawdzać jaki jest postęp prac. Co chwila zaglądał też do radiotelegrafisty, aby dowiedzieć się nowych informacji.

Pięć minut po północy spuszczana jest łódź numer 1, jedna z dwóch mniejszych łodzi dla 40 osób, lecz miejsce w niej znajduje... zaledwie 12 osób. Głównie kilku palaczy i małżeństwo sir Cosmo Duff-Gordon i Lucy. Łódź ta stanie się obiektem pewnego skandalu, ale o tym później.
Po tym, jak Lightoller spuścił jedynkę, zwrócił się do bosmana Nicholsa, by zszedł na dół i otworzył boczne wejścia, aby - zgodnie z planem - zabrać więcej pasażerów. Nichols poszedł wykonać zadanie – i to był ostatni pewny moment, kiedy bosman był widziany. Natomiast co do drzwi sprawa jest równie tajemnicza co śmierć bosmana – przez wiele lat sądzono, że Nichols nie spełnił zadania – pasażerowie na łodzi numer 6 z pewnością widzieliby otwarte drzwi w czasie spuszczania łodzi, jednak żaden z ocalonych o nich nie wspominał. Po odkryciu wraku okazało się, że drzwi były otwarte na oścież, co więcej - zostały nawet odzyskane z dna, kiedy odpadły od statku mniej więcej w połowie lat 90. Być może drzwi były otwarte, lecz nikt nie zawracał sobie tym głowy?


Misja wykonana?

Ciekawostka dla fanów teorii spiskowych: Drzwi na Olympicu posiadały okrągły bulaj, jedynie Titanic miał prostokątne okna.

Łódź numer 6 znajdowała się na lewej burcie. W niej znaleźli się ''Niezatapialna'' Margaret Brown, Frederick Fleet, kwatermistrz Hitchens, który stał za kołem sterowym w momencie kolizji. No i matka Rose, oczywiście :P Ogółem do łodzi załadowano zaledwie 23 osoby.

W połowie opuszczania rozległ się krzyk Hitchensa, aby zatrzymać łódź – okazało się, że jest w niej za mało doświadczonych ludzi, aby sprawnie nią kierować (oprócz niego jedynie Fleet miał doświadczenie morskie). No i klops – nie da się podciągnąć jej do góry, jest za ciężka! Pewnie by wisiała, póki jej nie sięgnie woda, lecz do Lightollera podszedł major Peuchen, który był wicekomodorem Kanadyjskiego Klubu Jachtowego. Oficer udzielił mu pozwolenia na wejście do łodzi, ale pozostała kwestia tego, że była ona już częściowo opuszczona - jedynym sposobem był zjazd po linie. Jeśli Peuchen uważa, że jest on w stanie to zrobić – droga wolna. Major złapał się liny i zjechał kilkanaście metrów w dół do łodzi. Wykupił się śmierci i Neptunowi, lecz nie za darmo – jego portfel wypadł z płaszcza i wpadł prosto do wody.

Powiedzcie teraz szczerze – ile razy Wam się zdarzało szukać portfela, karty, kluczy albo innych pierdół? Ja mam tak ciągle... Co do portfela majora... on został znaleziony! Na prawie 4 kilometrach głębokości, na dnie oceanu, w roku 1987!

Ale kasy to już nie znaleźli...przypadek?

Godzina 1.15

Woda na dziobie zaczyna sięgać wygrawerowanych liter z nazwą statku. Jednocześnie na rufie zaczynają powoli wynurzać się trzy gigantyczne śruby. Niepokój powoli zamienia się w panikę, kiedy gołym okiem już widać, że nie dla każdego starczy miejsca w szalupach.

Tymczasem w głowie szefa piekarzy zrodził się ambitny i genialny pomysł na wykorzystanie tej sytuacji. Statek tonie. Razem ze statkiem idą na dno dwa magazyny wypełnione po sufit alkoholami. Nikt nie rozliczy szefa, bo nie będzie z czego rozliczać. Kac nie będzie problemem, bo za kilkadziesiąt minut będzie podawał śniadanie najwyżej Neptunowi. Życie dało ci cytryny – trzeba to przepić.

Źródła:

Od tej części będę uzupełniać dość długą listę źródeł wraz z krótkim objaśnieniem. W nawiasie umieściłem polską nazwę książki/źródła, o ile takie wydanie istnieje, następnie rok wydania oryginalnego i polskiego.

Walter Lord ''Night to Remember'' (Pamiętna Noc) ang 1955 pl 2016.
Książka Lorda w historiografii Titanica jest mniej więcej tym, czym jest Władca Pierścieni dla fantastyki. Klasyk literatury faktu – warto ją przeczytać nawet jak nie interesuje nas sam statek, chociażby dla solidnego warsztatu i interesującej narracji. O tym, jak bardzo dobra była ta książka świadczy chociażby fakt, że już 3 lata po wydaniu nakręcono na jej podstawie wielomilionową produkcję o tej samej nazwie. Dziwne, że aż 60 lat upłynęło, zanim książka została wydana na rynku polskim. Sam Lord był jednym z czołowych historyków związanych ze statkiem, m.in. był konsultantem na planie Camerona.

Daniel Butler ''Unsinkable: The Full Story'' (Niezatapialny: Pełna Historia RMS Titanic) ang 1998; drugie wydanie 2012, pl 1998
Książka łączy rzetelną i bogatą w źródła pracę naukową i ciekawą narrację. Niestety w Polsce pojawiło się tylko pierwsze wydanie, które obecnie nie jest dostępne w sklepach. W dodatku w 2012 pojawiło się poprawione wydanie, uzupełnione o aktualną wiedzę.

Titanic Inquiry Project: http://www.titanicinquiry.org/
Strona internetowa zawierająca stenogramy komisji senatora Smitha i brytyjskiej Board of Trade, obradujące zaraz po tragedii. Są to szczegółowe przesłuchania z osobami, które przeżyły katastrofę bądź były w inny sposób w nią uwikłane. Fascynujące szczegóły, ale raczej dla osób, które NAPRAWDĘ chcą zgłębić temat – sam stenogram komisji Smitha liczy prawie 1200 stron!

Encyclopedia Titanica https://www.encyclopedia-titanica.org/
Największa strona poświęcona liniowcowi. Zawiera zarówno informacje o Titanicu i jego siostrzanych statkach, biografie osób na pokładzie, dziesiątki artykułów, jak i obszerne, merytoryczne forum. Strona dobra jako ''mapa drogowa'' w poszukiwaniu konkretnych informacji i źródeł. Forum dostaje ode mnie +500 punktów za brak odpowiedzi w stylu ''Zły model zasilacza, zamykam'' albo ''Następnym razem użyj Google''.

Lista poprzednich artykułów:

Budowa i Bezpieczeństwo
Początek Podróży
Podróż do Francji i Irlandii
Podróż przez Atlantyk
Pamiętna Noc część I
3

Oglądany: 37225x | Komentarzy: 30 | Okejek: 263 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

16.04

15.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało