Szukaj Pokaż menu

Największa gitara świata

57 376  
375   12  
"Chłopak z gitarą byłby dla mnie parą" śpiewała dawno temu Karin Stanek, zapewne nie wiedząc wcale, że gdzieś na drugiej półkuli, w Argentynie, jakiś facet stworzył gitarę widoczną tylko z powietrza. Ale historia jej powstania  jest jeszcze ciekawsza.
Kliknij i zobacz więcej!

Tęsknisz za muzą graną z kaset magentofonowych?

73 321  
1105   41  
Kasety miały swój urok i do tego masę wad - a to ktoś je przypadkiem namagnesował, a to magnetofon wciągnął parę metrów taśmy,  a potem trzeba było ją wkręcać z powrotem. Na szczęście powstało coś, co łączy klimat z nowoczesnością, czy pojawi się kiedyś w sprzedaży - nie wiemy, ale wygląda zacnie!

Wielka księga zabaw traumatycznych CCXIV

33 774  
40  
Dzisiaj o niedoskonałej lince, hardkorowych helikopterach, zabawie w dom i  niefortunnym finiszu. Zapraszam do czytania.

Nie powtarzajmy tego! Nigdy! Osobom, których psychika nie jest wypaczona stanowczo odradzamy lekturę, pozostałych zapraszamy, im i tak jest wszystko jedno...

LINKA NIE DAŁA RADY

Przed moim domem są dość wysokie górki, na których rośnie masa drzew. Miałam wtedy z 10 lat. Na jednym z drzew zrobiłam sobie huśtawkę na bardzo cienkiej lince. Siadało się na spróchniały i cienki patyk. Wiele osób się tam bujało, ale nieszczęście przydarzyło się mnie. Kiedyś poszłam tam sama i zaczęłam się bujać. Sprawdziłam na telefonie która godzina. Była 17.00. Kiedy schowałam telefon popatrzyłam na linkę, która zaczęła się przerywać. Nie zwróciłam na to uwagi i za chwilę turlałam się na dół. Obudziłam się na dole z rozciętą dłonią położoną na bardzo ostrej gałęzi. Na dłoni zaś spoczywała moja głowa. Gdyby nie dłoń moja skroń nabiłaby się na gałąź i bym nie żyła.
Telefon był w krzakach metr ode mnie. Gdy sprawdziłam godzinę była 17.20! Więc leżałam nieprzytomna ok. 20 min. Oczywiście rodzice nie dowiedzieli się o tym. Te wydarzenie skończyło się na wielkiej ranie na dłoni, po której o dziwo nie mam blizny. Ale na górki chodzić nie przestałam.

by ola-333 @

* * * * *

HELIKOPTERY I SAMOLOTY

Mając lat około pięć, wybrałem się z mamą do jej koleżanki, która miała syna w moim wieku. Kobitki rozmawiały sobie w kuchni, albo drugim pokoju, a my z kolegą w najlepsze bawiliśmy się helikopterami i samolotami, trzymając je w dłoni i zataczając duże koła na środku pokoju. Pech chciał, że kolega biegnący za mną się potknął i mnie pchnął. Nie byłoby w tym nic niezwykłego gdyby nie to, że miałem klamkę na wysokości oka...

Efekt zabawy? 7 szwów w brwi, mnóstwo krwi i urywki z dojazdu do szpitala taksówką w płaczu. Ślady są do dziś. Nieważne że trzy lata później rozwaliłem tę samą brew, a rok temu drugą (ale już nie przy zabawie). Chyba zacznę się martwić, bo skończyły mi się już brwi...

by sobol.photo @

* * * * *

KRZYK OSTRZEGAJĄCY

Mając 8 lat poszedłem ze znajomymi bawić się na drzewie. Wszystko było OK dopóki nie zeskoczyłem z drzewa i usłyszałem głos kolegi, który krzyknął UWAGA. Chcąc zobaczyć co się dzieje spojrzałem w górę i zobaczyłem lecącą cegłówkę na moją głowę. Nie zdążyłem się odsunąć i dostałem. Zapłakany i zakrwawiony poszedłem do domu, w którym mama obmyła ranę i "podmuchała" i w końcu przestało boleć. Rana nie była poważna, ale bliznę mam do dziś.

by tuner92 @

* * * * *

ZABAWA W RODZINĘ

Gdy miałam jakieś 8-9 lat razem z koleżankami znalazłyśmy w okolicach śmietnika dziecięcy wózek. Jak to dziewczyny postanowiłyśmy go wykorzystać w zabawie 'w rodzinę'. Oczywiście rola dziecka padła na mnie. Władowałam się do tego wózka, a moi 'rodzice' zaczęli go prowadzić. Gdy dotarliśmy do jednej z bardziej stromych górek na osiedlu, zamiast zawrócić prowadzili mnie w tym wózku dalej. Przeliczyli się trochę ze swoją mocą i wypuścili mój pojazd z rąk. Wózek zaczął się rozpędzać i zatrzymał się dopiero na krawężniku, w który z całym impetem przydzwoniłam głową. Na szczęście skończyło się to ogromnym guzem i rozcięciem głowy.

KUZYN

Kuzyn postanowił użyć mnie jako worka. Najpierw mnie wywalił, po czym załapał za nogę i zaczął ciągnąć po chodniku krzycząc: "Kartooooflee! Zgniłe i niedobre!". Niestety ciągnął mnie po tych chodniku w taki sposób, że twarz była skierowana do ziemi. W ten oto sposób połowa mojej buźki była zdarta i po jakimś czasie pełna strupów.

ZABAWA W DOM

Pewnego weekendu (miałam wtedy z 8 lat) w odwiedziny przyjechali moi mali siostrzeńcy. Byłam wtedy mocno chora. Dzieciaki zapragnęły bawić się w dom. Wyglądało to tak, ze na ławę w dużym pokoju kładło się koce i tworzyło w ten sposób domek. Uszczęśliwione dzieciary siedziały w tym "domku" i bawiły się w najlepsze, a ja w tym czasie czekałam na swoją inhalację. Siedziałam sobie grzecznie na fotelu, mama wniosła ogromny garnek z wrzącą wodą i solą. Postawiła ten "inhalator" na stole, który był przykryty kocem. Kiedy pochyliłam się nad wrzątkiem siostrzeniec postanowił wyjść akurat z domku. Niechcący pociągnął za koc i gar z całą zawartością poleciał na mnie. Po tym wypadku pozostała mi spora blizna na ręce - na pamiątkę.

by katelyn

* * * * *

ZAUFANIE

Kiedy byłam mała (10-11 lat) bawiłyśmy się z koleżanką w "zaufanie". Koleżanka odwracała się do mnie tyłem, po czym swobodnie upadała na plecy, a ja ją łapałam. Nie wiem skąd w polu mojego widzenia znalazła się tocząca piłka... Koleżanka upadła głową na beton, co skończyło się moim śmiertelnym przerażeniem, a dla niej szpitalem i kilkoma szwami na czaszce...

by mary-1989 @

* * * * *

WYŚCIG

Jak miałem około 13 lat, lubiliśmy się ścigać z kolegami na rowerach. Jako tor naszych rajdów wybraliśmy pewien plac w centrum miasta, przy którym był parking, aczkolwiek ruch był raczej znikomy. I tak podczas pewnego letniego dnia urządziliśmy taki wyścig: 5 okrążeń dookoła ww. placu. Start miałem średni, lecz pod koniec, gdy już koledzy opadali z sił postanowiłem zaatakować czołówkę, w momencie, gdy wyprzedzałem już lidera wyścigu, nagle... zgasło światło. Gdy otworzyłem oczy leżałem w szpitalu, wokół mnie rodzice i lekarze. Okazało się, że kolega nie chcąc być wyprzedzony, zbliżył się do mnie aby zablokować mój manewr. Niestety trafił pedałem w moje przednie koło i tak jak to zwykle bywa w takiej sytuacji, mój rower się zatrzymał, lecz ja siłą pędu leciałem dalej. W locie wykonałem jeszcze piękny obrót przez ramię i głową wyładowałem w nieopodal zaparkowanym maluchu. Efekt... Wstrząs mózgu, ponad tydzień w szpitalu, wgnieciona maska malucha oraz kilkumiesięczny uraz do jazdy na rowerze.

by demolish5

* * * * *

RYBY

Było to jakieś 11, może 12 lat temu. Miałem wtedy 6/7 lat, nie pamiętam dokładnie. Więc byłem w moim pokoju z kolegą i łowiliśmy ryby siedząc na biurku. Dywan to było morze, a biureczko - łódeczka. W pewnym momencie miałem branie, lecz stwierdziłem, że muszę skoczyć do wody po swoją zdobycz.
Skacząc z biurka miałem w ręce wędkę (listewka z ostrym końcem), niefortunnie wylądowałem zaliczając glebę i jakimś cudem wbijając sobie swoją wędkę w lewy policzek. Potem szybka wizyta w szpitalu, ale obeszło się bez szycia. Bliznę mam do dzisiaj, choć nie jest duża. A jak wbiłem sobie wędkę w policzek sam tego nie wiem.

by Vayneil

* * * * *

SADYSTKA

Mając lat mniej więcej cztery (niestety nie pamiętam wydarzenia, ale kuzyn systematycznie mi to wypomina), bawiliśmy się z moim o 4 lata starszym kuzynem klockami lego. W moim pokoju. Jak to dzieci. Siedzieliśmy w rogu pokoju i układaliśmy wymyślne projekty z jakże zacnych klocków. Niestety nie wiem, co mnie napadło, prawdopodobnie kuzyn zabrał mi jakąś niezbędną cześć od mojej konstrukcji i postanowiłam się na nim odegrać. Wzięłam więc jego głowę i potraktowałam nią kaloryfer. Całe szczęście skończyło się na dużym siniaku i na dużej ilości łez.
Ale jak ośmiolatek mógł dać się tak zaatakować drobnej czterolatce? Odegrał się parę lat później,  podstawiając mi nogę. Tym razem ja walnęłam w kaloryfer. Sądzę, że mam uraz psychiczny po tym wydarzeniu.

ROWER PRZED KOMUNIĄ

Klasyk. Parę dni przed pierwszą komunią postanowiłam pojeździć na moim super rowerze. A że był to przecudowny, różowy BMX, to było na czym śmigać. Chodnik, bez dziur, bez wybojów. Ale mój wspaniały rower przekraczał widocznie moje możliwości. Na filmie z komunii mam pięknego strupa na brodzie. Jako jedyna dziewczynka...

JAWA 50

Mając już chyba ze 12 lat byłam na wakacjach u wujostwa na wsi. Kuzyni (jeden z nich to ten sam, którego głowa zahaczyła o kaloryfer) odziedziczyli po wujku fantastyczną motorynkę: Jawę 50. Chłopaki już śmigali, a ja byłam zazdrosna, a że od zawsze mam chyba podwyższony poziom testosteronu, to chciałam oczywiście i ja spróbować. Jawka już lekko niedomagała i często gasła. Ale pierwsza próba była udana. Wycieczka przednia. Z jednej strony wał, z drugiej Odra. Piękne widoki, wiatr we włosach, te sprawy...

Parę dni później, miałam wyjeżdżać i kuzyn (na pewno zrobił to z zemsty za kaloryfer) zaproponował mi pożegnalną przejażdżkę na cudzie techniki. No to jazda! Mi dwa razy nie trzeba powtarzać. Jadę, jadę, chcę skręcić w stronę Odry. Okej, spokojnie. Jadę dalej w stronę rzeki no i znowu trzeba skręcić, coby do niej nie wjechać. No to skręcam... Ale... Jawka zaczyna gasnąć, to ja jej gazu... Znowu coś niedomaga, to ja więcej... Tylko, że z tego wszystkiego zapomniałam, że trzeba jeszcze skręcić i zjechałam pięknie wprost do rzeki... Całe szczęście tylko po kolana. No i impas. Jawka razem ze mną w wodzie. Nie mam siły, żeby ją chociaż podnieść. Oparła się na mojej nodze. Ja krzyczę za kuzynem, a on nic. Jako że chwilę wcześniej przyszedł jego kolega. Z późniejszej relacji usłyszałam, że chłopcy nawet nie zauważyli mojej popisówy i dopiero po chwili kolega (nie kuzyn, tylko kolega!), zaczął się zastanawiać, gdzie ja zniknęłam. Całe szczęście w końcu usłyszeli moje nawoływania i zostałam ocalona.

Przez jakiś tydzień kulałam. A kuzyn tymczasem suszył wszystkie części Jawki z osobna. O dziwo, po tym, jeszcze jeździła. Niezniszczalna!

by patnic

Traumatycy i wszyscy inni przeżywające mrożące krew w żyłach przygody! To seria o Was i dla Was! Klikaj w ten link i pisz! Opisz naprawdę traumatyczną historię, która zagości na stronie głównej i którą przeczytają tysiące ludzi! W tytule maila wpisz WKZT, to mi bardzo ułatwi zbieranie opowiadań.

UWAGA! Znaczek @ występuje przy nickach osób, które nie założyły sobie (jeszcze) konta na najlepszej stronie z humorem na świecie!
40
Udostępnij na Facebooku
Następny
Przejdź do artykułu Tęsknisz za muzą graną z kaset magentofonowych?
Podobne artykuły
Przejdź do artykułu Martin A. Couney uratował tysiące dzieci, bo nie wiedział, że to niemożliwe
Przejdź do artykułu Miejska demolka ostatniego kowboja Ameryki
Przejdź do artykułu Największe obciachy ostatnich dni - Ta 21-latka robi po pijaku okropne rzeczy
Przejdź do artykułu Anegdoty z marszałkiem Piłsudskim w roli głównej
Przejdź do artykułu 7 oszustów i przekręty tak zwariowane, że aż trudno w nie uwierzyć!
Przejdź do artykułu Lansky: Wspomnienia kierownika wesołej budowy II
Przejdź do artykułu Czasami mniej znaczy lepiej, czyli przykłady świetnego designu
Przejdź do artykułu Garrison of Moriah
Przejdź do artykułu Lansky: Wspomnienia kierownika wesołej budowy I

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą