Czasami sny są przekonywujące, czasami bolesne. Dziś i takie, i takie. Ale także i typowe poranne zamieszania. Czyli gadanina bez sensu, tudzież robienie dziwnych rzeczy.Kilka lat temu, w wakacje zajmowałam się opieką nad dziećmi sąsiadów. Pewnego dnia, jak zresztą codziennie od ok. miesiąca, trzeba je było zaprowadzić do domu. No to dawaj, dzieciaczki za rączki i do domciu. Wychodząc z domu zastanowiłam się chwilę, dlaczego drzwi wyjściowe są zamknięte na klucz, ale poza tym nic nie zwróciło mojej uwagi. Wyszłam z dzieciaczkami na ulicę, uszłam parę kroków i co? Nie ma dzieci. Nie ma dnia. A ja stoję jak ten przygłup w cudownej zielonej piżamie na środku ulicy i zastanawiam się "co się stało"?
Okazało się, że dzieci odprowadziłam duuuużo, dużo wcześniej, a to, że one są pod moją opieką, po prostu mi się przyśniło. Dobrze, że pies zaszczekał i mnie obudził na tej ulicy. Już sobie wyobrażam miny sąsiadów, którzy otwierają drzwi o 2:45 w nocy i słyszą, że dzieci im przyprowadziłam...
Poza tym, budzenie się w środku nocy i ubieranie się "bo trzeba jechać na uczelnię", to dla mnie chleb powszedni. Kiedyś obudziłam się rano z mokrymi włosami.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą