Miły piesek, trzepak, łóżko czy ławka. Oto dzisiejsi sprawcy nieszczęść. Zapraszam do lektury.
Nie powtarzajmy tego! Nigdy! Osobom, których psychika nie jest wypaczona stanowczo odradzamy lekturę, pozostałych zapraszamy, im i tak jest wszystko jedno...
MISIEK
Mając lat może z 10 pojechałam z rodzicami na zlot rodzinny z jakiejś tam okazji, do kuzynki na wieś. Kuzynka miała psa, co to pilnował obejścia po nocy. Jako że pies nosił wdzięczne imię Misiek, a był przy tym mieszańcem wszystkich bodajże wilczurów i owczarków, pomyślałam, że będę kozak, jak pójdę pogłaskać takiego wielkiego, groźnego psa, który według opowiadań mojej babci, był bardzo przytulaśny. Więc poszłyśmy z kuzynką na rejon do Miśka. Głaskałam, owszem, piesek oczywiście bardzo się łasił etc. Jednak kiedy pieszczoty już mi się znudziły i odwróciłam się, by odejść, Misiek najwyraźniej zmienił o mnie zdanie.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą