Mieszanki wina z czekoladkami nie są wskazane. Cichy powrót do domu nie jest taki, jakim się wydaje. A praca w znanym klubie ma swoje zalety. O tym wszystkim już dziś.
CZEKOLADKI I WINO, TO...
Nie zapomnę sobie mojego pierwszego "konkretnego" picia. Umówiłam się z kumpelą na wino. Pojechałyśmy do sąsiedniego miasta, zrobiłyśmy zakupy w Tesco i spoczęłyśmy sobie na takiej łączce niedaleko supermarketu. Zaczęłyśmy od wina za 11 zł, było dobre, humory nam dopisywały, gadka-szmatka, do tego posilałyśmy się żelkami i Kinder Chocolate. Po skończonej butelce udałyśmy się po drugą, no ale kolejne wino było już za 5 zł. Zasiadłyśmy z nim tam, gdzie wcześniej, otwieramy - dla mnie było obrzydliwe, nie powstrzymało mnie to jednak przed piciem. Gdy skończyłyśmy i tę butelkę, obrałyśmy znowu kurs na Tesco. Chciało nam się sikać, do tego w planach była trzecia butelka. Zakupu dokonałyśmy, po czym udałyśmy się do tescowej toalety. Ja wysikałam się pierwsza, poszłam do części z umywalkami, umyłam ręce i stanęłam pod ścianą czekając na koleżankę. I nagle... poczułam. Zakręciło mi się w głowie tak ostro, że nie mogłam ustać. Osunęłam się na podłogę modląc się, by to było tylko chwilowe. Ale nie... Kumpela wyszła i na mój widok krzyknęła:
- Co ty robisz?!?!
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą